sobota, 30 listopada 2013

Odliczanie czas zacząć!

Nie wiem dlaczego, ale przełom pewnego okresu czasu powoduje u mnie wzmożoną aktywność. Czy to planowanie, czy to zwiększona aktywność mózgu w ćwierćkuli dotyczącej marzeń.. A dzisiaj ostatni dzień miesiąca. Paskudnego listopada!

Grudzień to najsympatyczniejszy miesiąc w roku. Fakt, jest mi wtedy cholernie zimno, dni są takie krótkie, słońca prawie nie ma, z resztą śniegu często też nie. Ale jest za to wielkie odliczanie do świąt i sylwestra. Jak to napisała kiedyś moja koleżanka: w autobusie zostało puszczone Last Christmas i od razu wszyscy się do siebie uśmiechali. Coś w tym jest!

Powolutku dozuję u siebie okazywanie przedświątecznej euforii, chociaż wewnętrzna ekscytacja i myślenie o choince, prezentach i dekoracjach towarzyszy mi już od pierwszych dni po 1 listopada:) Dzisiaj Andrzejki, wigilia pierwszej niedzieli adwentu, chyba już czas przyznać się otwarcie, że przygotowania do świąt i budowanie magicznej atmosfery z wielką chęcią czas zacząć!

We ferworze planowania, list rzeczy do zrobienia/kupienia/załatwienia warto uprzyjemnić sobie czas odliczania kalendarzem adwentowym. Gadżet typowo nastawiony na dzieciaczki, ale czy tylko? A jeżeli nie cały kalendarz to może wieniec adwentowy? Nieco mniej zachodu, a stanowi on świetną przedświąteczną dekorację na stół. Ja w tym roku chyba zdecyduję się na to drugie. Muszę się spieszyć, w końcu czas zapalenia pierwszej świecy w adwentowym wieńcu, już jutro!










Kliknięcie na obrazek odeśle Was do źródła zdjęcia;)

Follow on Bloglovin

piątek, 29 listopada 2013

Maraton filmowy i moje wrażenia z filmów "Wyścig" i "Igrzyska śmierci: w pierścieniu ognia".

Wczoraj miałam okazję uczestniczyć w maratonie filmowym, organizowanym przez Niezależne Zrzeszenie Studentów Politechniki Warszawskiej. Odbył się on w Kinie Femina, i zakładał emisję trzech filmów: Wyścig, Igrzyska śmierci: w pierścieniu ognia oraz Thor:Mroczny świat, od godziny 22 do ciemnego o tej porze roku rana. Z góry przyznam, że obejrzałam tylko dwa pierwsze. Po 1. chciało się już spać a po 2. jakoś specjalnie mi na Thorze nie zależało;)



Zaczęło się filmem Wyścig. Czy jest to film warty obejrzenia? Zdecydowanie tak! Film ma formę dokumentu, a nawet biografii biorąc pod uwagę zaangażowanie prawdziwego głównego bohatera w jego realizację. Historia dzieje się w latach 70 i skupia się wokół rywalizacji dwóch wybornych kierowców wyścigowych Formuły 1 - Nikiego Laudy i Jasona Hunt`a. Uwielbiam historie z motoryzacją w tle i zapewniam, że każdy jej fan nie wyjdzie z filmu rozczarowany! Szczególnie, że do wszystkich scen statycznych, używane były PRAWDZIWE bolidy z epoki! Realizm wyścigów, jaki i wszystkich szczegółów wydarzeń jest naprawdę wysoki! Chociażby to jak porusza się bolid Laudy w scenie wypadku, dokładnie w ten sam sposób jak w materiałach archiwalnych... Także osoby mniej interesujące się wyścigami mają szansę na dobre kino - na ekranie rozgrywa się pojedynek dwóch wielkich osobowości, mających skrajnie różne postawy życiowe, zmagających się zarówno ze swoimi ambicjami jak i emocjami w stosunku do bliskich. Życiowe, dobre kino.

Jako drugi, została wyemitowana druga część Igrzysk śmierci. Nie oglądałam pierwszej części, nie miałam wręcz pojęcia w jakich realiach posadowiona jest historia i niespecjalnie mnie ten film wcześniej interesował. W pierwszych 15 min posiłkowałam się pytaniami do siedzącego kolegi "ale o co chodzi?" :) Po ok. 30 min mniej więcej wszystko pojęłam i mogłam oglądać bez pytań:) Jest to ciekawa historia ze śmiercią i buntem w tle z niewielką ilością humoru. Hollywoodzka gra emocjami, ciągła niepewność co za chwilę nastąpi. Na szczęście dramat głównych bohaterów zmiękczały kolorowe postacie drugoplanowe, a już najbardziej spodobała mi się futurystyczna moda z kapitolu, a w szczególności złotowłosa Effie:


Tamtejszy szołbiznes skutecznie rozweselał akcję filmu, mimo iż był zakotwiczony w dość traumatycznych dla tamtego świata wydarzeniach. Taka genialnie zaplanowana propaganda. Aczkolwiek każdy system ma jakąś wadę... I jej właśnie poszukiwali nasi główni bohaterowie.
Film zostawił nas w totalnej niepewności co będzie się dalej działo, gdzie są niektórzy bohaterowie - świetny zabieg, bo kolejną część obejrzałabym najchętniej od razu. Ciekawe tylko czy nie zapomnę o tym do kolejnej premiery.

Przyznam, że daaawno nie byłam w kinie. Przez ostatni rok nie było chyba wystarczająco ciekawego filmu który skusiłby mnie na wydatek po 60 zł na seans (dla 2 osób no i nie wstydzę się - doliczam sobie za popcorn, no bo co to za seans bez popcornu!). Odkąd tylko zobaczyłam zwiastun "Wyścigu" wiedziałam, że będę chciała go czym prędzej obejrzeć. W tym wypadku organizacja maratonu odbyła się w samą porę, czyli zanim udałam się na zwykły seans do kina;) No bo nie oszukujmy się - 17 zł (22zł dla osób spoza Politechniki Warszawskiej) za 3 filmy, to naprawdę okazja, a warto było pójść nawet na 2;) Zwykle jednak zamiast pojedynczego wyjścia do kina wolę kupować filmy jak już się ukażą na DVD, wychodzi tyle samo co za kino, a możemy wracać do filmów i oglądać bez końca. Także oby więcej filmowych maratonów!

Follow on Bloglovin

poniedziałek, 11 listopada 2013

Pomarańczowy.

Dziś będzie zabawa w kolory. Co mi chodzi po głowie widząc kolor pomarańczowy? Pierwsze to geodezja, jest to nasz wydziałowy kolor "branżowy":) Zaraz po tym przychodzi skojarzenie z jesienią. Piękną jesienią, spędzoną i w deszczu i w słońcu i pod kocem z kubkiem herbaty i z cytrusowym zapachem wokół.

Tak więc odziana w sweter i szlafrok, otulona kocem leżąc na poduszkach w ciepłych skarpetkach, popijać będę w blasku świec herbatę z cytryną i zajadać muffinki. Pomarańczowo się relaksując:





niedziela, 10 listopada 2013

W kosmetyczce w październiku.

Udało mi się w końcu uporać z mini recenzjami-poleceniami moich ulubionych kosmetyków w październiku. Dzisiaj krótko i na temat, ale za to zobaczycie same dobre rzeczy:) W przeciwieństwie do poprzedniego posta z kosmetyczki, tym razem więcej uwagi poświęcam kolorówce. No to zaczynamy przegląd!

1) Balsam do ciała Neutrogena Intense Repair


Od dawna chciałam przyjrzeć się z bliska kosmetykom Neutrogeny po tym, jak kilkukrotnie użyłam ich kremu do rąk podebranego mamie. Testowany balsam jest świetny, doskonale nawilża, szybko się wchłania, ma niezbyt rzadką konsystencję jak na balsam i nie pachnie. To zdecydowanie atut, pachnące balsamy nie są moimi ulubionymi. Mogę się nim przed snem cała nakremować i nie mam problemu z tym, że przeszkadza mi jakiś intensywny zapach. Pozbyłam się również kłopotów z suchymi łokciami i łydkami (a wierzcie lub nie ale miałam z tymi ostatnimi duże problemy - biały naskórek i uczucie szczypania). W domu używam tego balsamu także jako kremu do rąk, jedno naciśnięcie pompki i krem zaaplikowany.


2) Cienie do powiek Oriflame Pure Colour



 Używacie cieni do powiek? Jeżeli nie, albo macie tylko 2-3 kolory które czasem nakładacie, koniecznie sprawcie sobie taką paletkę! 8 idealnie pasujących do siebie odcieni od rozjaśniającego do mocno kryjącego ciemnego w 3 wariantach: zielenie i brązy, niebieskości i fiolety oraz beże i szarości. Ja wybrałam zestaw z moim ulubionym kolorem zielonym i jestem zachwycona. Bawię się kolorami i stosuję połączenia kolorów jakich z dwóch różnych opakowań pewnie bym ze sobą nie zestawiła. +10 do kreatywności w makijażu! Nie mówiąc już o tym, że mamy jedno małe pudełeczko cieni z rozwiązaniem na dzień i na wieczór. Jest jednak mały minus - cienie mogły by być nieco trwalsze, po całym dniu w biegu, zostaje ich nie za wiele na powiekach. Tyczy się to tych jasnych i transparentnych.



3) Lakier do paznokci Lancome Vernis in Love


Lakier o bardzo płynnej konsystencji, z małym, klasycznym pędzelkiem rozprowadza się bardzo dobrze. Schnie bardzo szybko, szybciej niż niektóre lakiery afiszujące się na opakowaniu swoim szybko-schnięciem. Mała pojemność (6 ml) jest dla mnie dużym plusem. Zawsze miałam wyrzuty sumienia gdy kolor mi się nudził, albo nie zdążyłam go zużyć i wysychał.. Takie marnotrawstwo może w tym wypadku będzie ograniczone. Jeżeli chodzi o krycie, jasny kolor prezentuje się ładnie już przy jednej warstwie lakieru, ale ciemnego powinniśmy nałożyć dwie. Prawie w ogóle nie odpryskuje, ale po 2 dniach jest już mocno wytarty na końcówkach paznokci.

4) Kredka do oczu Oriflame Beauty Smooth Definer



Kreska nad okiem towarzyszyła mi odkąd zaczęłam używać kolorowych kosmetyków czyli... od dawien dawna. Są kredki które lepiej leżą w ręku i które niespecjalnie dobrze się sprawują. Najgorsze zawsze było temperowanie (och ta zapychająca się temperówka!). Nigdy też nie natrafiłam na poprawną kredkę, wysuwaną z plastikowego opakowania. Aż spotkałam Ją. Jest I D E A L N A. Pozwala narysować cienką precyzyjną kreskę, ale jej gryf nie jest za cienki, a takie niestety spotykałam. Jednak najważniejszy i największy plus to trwałość. Narysowana kreska jest po prostu niezniszczalna! Oczywiście nie mówię tu o roztarciu siłowo wacikiem, ale zdarzyło mi się zasnąć z kreską na powiece.. Rano tusz był skruszony, cieni nie było, a kreska jak narysowałam tak została. Oczywiście nie powtarzajcie tego w domu:)

5) Olej do włosów Sesa

To moje odkrycie, ale jeszcze wcześniejsze niż październikowe.. Na tyle ważne, że zasługuje na odrębny post. Już niebawem!



Mieliście już do czynienia z tym kosmetykami? Jeżeli tak, koniecznie podzielcie się swoimi opiniami w komentarzach!

poniedziałek, 4 listopada 2013

Miesięczny kalejdoskop - październik'13

Z czym wam się kojarzy październik? Pierwsze dni na uczelni, pomarańczowo-żółte aleje w parku i pierwsze w sezonie aromatyczne i rozgrzewające herbaty. Październik to dobry miesiąc. Pozytywny i pełen energii. Szczególnie kiedy wygląda jak ten, który nas właśnie opuścił. Ciepły, często słoneczny. Do tego jeszcze miód i maliny które są na krzakach do pierwszych przymrozków:)

Formuła tygodniowych kalejdoskopów mnie wyczerpała. Studiowanie systemów informacji przestrzennej okazało się nie być tak fascynujące i dające możliwości nader kreatywnego spędzania każdej godziny dnia jak się spodziewałam, to też i tygodniowy upadł. Ale pomalutku. Będziemy wspominać miesięcznie.



1/ Przygotowania do zimy - ładne i bardzo ciepłe, podszyte polarkiem rękawiczki. Moda prosto z marketu budowlanego Jula:P
2/ Zbieranie liści to idealny sposób na to, aby ponownie poczuć się dzieckiem i zapomnieć o dorosłych problemach!
3/ Hand made metki do hand made biżuterii.
4/ Kawa, herbata i ciastko w powrocie z rowerowej wycieczki w KolarskiEU
5/ Złota, piękna jesień w Łazienkach Królewskich!
6/ Przewiało i zapaliło... Nie chcąc tego doświadczyć stosujcie moje zapobiegacze przeziębieniowe! Ja już też je stosuję...
7/ Chyba lubię kolor zielony. Do takiego wniosku doszłam przy robieniu porządków w koralikowych zbiorach.
8/ I na rowerze! Pogoda bywała idealna!
9/ Moja mała jak na razie produkcja koralikowo-szydełkowych bransoletek. Bransoletki choli.



Chola linkuje:

Dzisiaj nieco inaczej. Chcę skomponować listę blogów na które regularnie zaglądam. Dzisiaj przedstawiam Wam pierwszą turę miejsc, które wg mnie są godne regularnych odwiedzin.

# Tekstualna i spółka za piękne dziecię i za piękne o życiu z dzieciem pisanie. 
Art attack {be inspired} za power w działaniu, za to, że nie pisze co zrobić, co zrobi, tylko opisuje co już zrobiła. A jest tego tyle że z 10 blogerów można by wydarzeniami obdarzyć:)
Design your life za piękne przedmioty i wnętrza, za inspirujące, kolorowe zdjęcia.
Fashionelka za profesjonalny lifestyle blog i idealne dodatki (torebki<3)
Niebałaganka za pomoc w ogarnianiu życia (czyli domu:))
E for Event za kreatywność i szczere pamiętnikowe posty
# The Adamant Wanderer za podróże i jedzenie. Za to, że mimo iż jestem osobnikiem stacjonarnym, dzięki Uli widziałam już pół świata.
# Styledigger za idee slow life`u i za świetne pióro.
Charlize mystery za high fashion from Poland i idealnie urządzony salon;)
# Pikapolina za najpiękniejsze na świecie prace w technice haftu koralikowego.

sobota, 2 listopada 2013

Kilka sposobów na walkę z przeziębieniem

Piękną wiosnę mamy tej jesieni! słoneczko, ciepełko. Trochę ta aura jest zdradziecka, bo uzbrojeni z rana w ciepłą kurtkę, biegając w dzień po mieście łatwo możemy się zgrzać, zawieje wiaterek, moment osłabionej odporności ... i bęc! Wstajesz rano z obolałym gardłem lub/i tępym bólem głowy.


O przeziębieniach i chorych zatokach wiem dużo. Nie wszystko, ale doświadczenia mam sporo w tej materii. Odpornością mój organizm nie grzeszy, ale jakoś musimy dawać sobie radę. Dlatego o ile tylko zauważę nawet najmniejszy objaw osłabienia, wytaczam domowe armaty antyprzeziębieniowe!

1. Mleko+miód+masło
Do kubeczka pełnego mleka dodajemy łyżeczkę masła (prawdziwego z krowiego mleka, nie żaden mix tłuszczowy!), oraz 1-2 łyżeczki miodu naturalnego. Zagotowana lub mocno podgrzana w mikrofalówce mikstura (spożywana jeszcze póki gorąca) jest balsamem na podrażnioną błonę śluzową gardła. Świetnie rozgrzewa całe ciało, dlatego najlepiej pić to przed położeniem się do łóżka.  Dzięki stosowaniu tego napoju, przeszedł mi ostatnio dość uciążliwy katar i ból gardła - dlatego jest to mój faworyt!



2. Chleb+masło+czosnek+sól do smaku
Szczególnie dobre w wypadku gdy łapie nas gorączka. Czosnek może obniżyć rosnącą temperaturę ciała. Jest on naturalnym antybiotykiem, więc zabije bakterie powodujące infekcje. Fakt, zioniemy potem aromatycznym ogniem, ale da się z tym oswoić. Korzyści są niewspółmierne ze stratami!



3. Czarna herbata+cytryna+miód
Klasyka gatunku. Powyższy zestaw w zasadzie jest bardzo tradycyjny i nie powinniśmy się ograniczać tylko to niego. Herbata pyszna jest również z konfiturami (malinowa, mniam!), goździkami, pomarańczami. Ważne by było odżywczo i rozgrzewająco.



4. ...domowa nalewka
Co tu dużo mówić.. Działanie czysto rozgrzewające, choć wiem że w nalewkach mojej mamy mogę znaleźć dużo ekstraktu z owoców i dodatków.

5. Napar z szałwii
Na drapanie i szczypanie w gardle najlepsze jest płukanie naparem z szałwii. Ma ona działanie antyseptyczne, przez co doskonale zwalcza infekcję i ból gardła. Najlepiej płukać rano i wieczorem, zamiast pastylek do ssania na ból gardła - idealne!

6. Owoce+warzywa
Czyli po prostu uzupełnienie diety w dużą ilość witamin. Ze szczególnym upodobaniem spożywajmy produkty z dużą zawartością witaminy C, bo po co brać żółte piguły jak można zajadać się cytrusami, popijać sokiem z czarnej porzeczki najlepiej od mamy, czy babci i dodatkowo zagryźć przepysznym egzotycznym kaki. Nie oszukujmy się - dobrze odżywiony organizm to mocny organizm.




Na zakończenie chcę wam tylko powiedzieć, że to nie jest tak, że jestem ortodoksyjnym przeciwnikiem leków farmaceutycznych. Oczywiście korzystam z ogólnie dostępnych tabletek na doraźne bóle głowy, ale staram się nie zjadać połowy apteki przy okazji niewielkiego zaziębienia. Wszystkie popularne medykamenty z reklam, które możemy stosować specjalnie na objawy przeziębienia i grypy, nie licząc tego ze mają w składzie paracetamol lub ibuprofenum, dają dokładnie te same efekty co niektóre ze sposobów które wyżej wymieniłam - jest to rozgrzanie organizmu, a co za tym idzie pobudzenie go do walki z infekcją, a także udrożnienie górnych dróg oddechowych. Świadomie staram się więc sięgać bo bardziej tradycyjne metody zwalczania pierwszych oznak przeziębienia. Spożywam dzięki temu mniej chemii i mam nieco więcej w portfelu.