poniedziałek, 24 czerwca 2013

Zderzenie z czerwcem i lato na wsi

Zamknięta w szarym bloku, zajęta komputerem i notatkami, czerwiec mogłam poznać tylko po drastycznych skokach temperatury, gwałtownych burzach z piorunami i intensywnym zapachu kwiatów lipy. Wystarczyło pojechać 150 km na wschód aby zderzyć się z "naturalną" czerwcową rzeczywistością.

Roślinny ukwiecony boom! Zajadam się czereśniami (kupcze co prawda), truskawkami, sałatą, rzodkiewkami, szczypiorkiem (to już z maminego ogródka), wącham i patrzę. Za oknem grają świerszcze, tlenu jest w powietrzu tyle, że boli mnie głowa. I z pewnością, będę miała kiedyś swój ogródek (nawet choćbym miała kopanie, sianie i pielenie komuś zlecić:P). A teraz porcja zdjęć z których kipi zielenią.

Dzikie róże na wejściu do ogrodu warzywno-owocowego:





 Utytłana w ziemi, ledwo co zerwana truskaweczka, pierwsza z brzegu, taaaaka piękna!



A to już część "dekoracyjna" ogródka:











Rzut okiem za płot na łąki skąpane w zachodzącym słońcu...




I na koniec TAKA zieleń! Młode zboże:


Mam to szczęście mieć swój dom na Podlasiu, gdzie mogę przyjechać i odetchnąć od zgiełku dużego miasta. A Wy gdzie spędzacie swój "naturalny" chilling?:)

1 komentarz: