niedziela, 22 grudnia 2013

DIY: Mikrobransoletki - cz. 2: Sznurkowa bransoletka z charmsem.

Wracamy do tematu małych prostych bransoletek. Nareszcie:) Ale mam ostatnio kocioł, nie nadążam z niczym! Postanawiam się poprawić... A teraz wracając do tematu.

Zastanawialiście się czasami nad tym, dlaczego popularne sznurkowe bransoletki tyle kosztują? Ja też. Jedyną obroną dla ich ceny są srebrne i pozłacane blaszki na których dokonuje się graweru. A co jeżeli nie koniecznie potrzebujemy tych szlachetnych materiałów z własnym inicjałem? Wtedy możemy kupić metalowy charms, kawałek bawełnianego sznurka woskowanego i samemu zabrać się za złożenie bransoletki;)

A oto i nasze półprodukty.. Przyda nam się jeszcze centymetr krawiecki.


Odmierzam ok 40 cm sznurka. Z zapasem, dzięki któremu wygodnie zaciśniemy supełki. Mój sznurek jest cieniasem, ale spokojnie możecie wykorzystać nawet te grubości 3 mm. One będą może nawet lepsze:)


W połowie długości sznurka przywiązujemy zawieszkę. Możemy ją też po prostu nawlec, ale wtedy będzie się ona poruszała na sznurku.


Formujemy pętlę na szerokość nadgarstka, na ostateczną wielkość bransoletki. Teraz zobaczymy w którym miejscu zawiązać supły "zapięcia".


Jak zawiązać te supełki aby możliwa była regulacja obwodu bransoletki? Najprościej jest po prostu zawiązać wolny koniec wokół drugiego sznurka (najprostsza pętelka) aaallle.... Taki supełek może łatwo ulec rozwiązaniu, dlatego też polecam wam zawiązanie wolnym końcem ÓSEMKI na drugim sznurku. Taka ósemka pod wpływem ciągnięcia podczas użytkowania bransoletki zaciska się i węzeł ten naprawdę ciężko jest rozpleść. Dobrze zaciśnięta na początku nie rozpadnie się!


Poniżej zaznaczyłam dokładny przebieg sznurka, czerwony - na nim wiążemy, żółty - to nim wykonujemy supeł.



Z drugiej strony analogicznie wiążemy wolnym końcem ósemkę, obcinamy zbędne końce jakieś pół milimetra nad supłem i gotowe! 5 minut i macie kolejną sznurkowa bransoletkę do kolekcji.




Follow on Bloglovin

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Grudniowo-świąteczno-zimowa lista marzeń.

Prezenty, pomysły na prezenty everywhere! Temat bardzo na czasie i mimo, iż ilość wszelakich tekstów z "pomysłami na..." bywa nieco irytująca, to w gruncie rzeczy czytam każdą taką publikację... Mam w tym roku straszny problem co podarować bliskim, a czasu coraz mniej... Nie chcę kupować byle czego, sama nie znoszę nieużytecznych prezentów i durnostojek, preferuję wszystko co praktyczne i się do czegoś może przydać. Warto więc przed kupnem prezentu zrobić rozeznanie, co dana osoba akurat potrzebuje,czy może zaczęła się czymś interesować i warto dokupić jej potrzebny gadżet? Nie wierzę w idealne prezenty dla każdego, no chyba że ktoś będzie się szalenie cieszył na kolejną parę skarpetek.. Chociaż w sumie to też jest bardzo praktyczny prezent:D Ale nie każdy będzie chciał dostać balsam do ciała, nie każdemu uśmiecha się kolejna piżama, kiedy poprzednie wyglądają jak nowe. Tak bardzo wszystko zależy od potrzeb i osobowości obdarowywanego! 

Nie będę robiła tu analizy potrzeb moich bliskich (szczerze, to jeszcze się za to porządnie nie zabrałam), a przedstawię swoją listę marzeń:) Czy to egoistyczne? Nie koniecznie. Są to rzeczy które szalenie mi się podobają i już mam w głowie zastosowanie dla nich, a może akurat Mikołaj uzna, że byłam wystarczająco grzeczna na niektóre propozycje. A jak nie to trudno, sama sobie to w końcu kupię.



1. Bazowych, dopasowanych bluzeczek nigdy za wiele! W ulubionym kolorze i wzorze, raczej jest to prezent bez fantazji, ale w gruncie rzeczy bardzo przydatny!

2. Paletka do makijażu oczu... Ostatnio dużo więcej uwagi poświęcam cieniom do powiek. Ile przy malowaniu jest zabawy! Chętnie przygarnę taką paletkę stonowanych kolorów.

3. Nie wiem jak wy, ale ja takim grubym sweterzyskiem mówię TAK :D

4. Dysk zewnętrzny - coś co powinno być osobistą rzeczą każdego człowieka zinformatyzowanego. Muszę w końcu porobić kopie zapasowe moich zdjęć i plików... Coś o tym pisała ostatnio Emilka forEvent.

5. Po co kobiecie kolejna torebka? PYTANIE RETORYCZNE. Taka skórzana przydałaby się najbardziej:))

6. Jeżeli nie sweter z punktu 3. to przynajmniej o piękną włóczkę i druty proszę Mikołaja, cobym sobie sweter spróbowała udziergać sama.

7. A na koniec mała fanaberyjka. Czytniczek zbytniczek, ale ile lżej w torebce by było... A i po iluś tam kupionych e-bookach by się koszta zwróciły...Czytelnictwo moje by wzrosło (no bo jakbym w końcu  miała to bym czytała ;P).. Aj marzenie!


Follow on Bloglovin

wtorek, 3 grudnia 2013

Miesięczny kalejdoskop - listopad'13

NUDA. To jedno jedyne, niewdzięczne, znienawidzone przez wszystkich słowo i jakże wstydliwe w blogosferze, charakteryzuje idealnie miniony miesiąc. No bo co ciekawego mogło się wydarzyć w listopadzie?


1/ Pyszny poziomkowy torcik...
2/ Dostawa nitek!
3/ Manekinowa naleśnikarnia w końcu w Warszawie. Pyszności!
4/ A taką sprawdziłam sobie grzywkę, o.
5/ Kolacyjne krakersiki z serkiem śmietankowym, łososiem i szczypiorkiem!
6/ Nowa handmade czapa.
7/ Brownie po raz pierwszy i na pewno nie po raz ostatni. Sprawdzony przepis TU.
8/ Prototypowe serduszka do breloczków!
9/ Druciane rozrywki...

Mi listopad minął na JEDZENIU. Nie zdrowo jest się tak się obżerać, dlatego od dzisiaj ograniczam ilość spożywanych rzeczy, ale koniec końców może być mi to wybaczone? Wzięło się to stąd, że po prostu jest mi zimno...W następstwie tego zaprzyjaźniłam się z drutami i dziergam czapeczki, szaliczki, getry... Sweterek też mam w planach, tylko ciekawe czy wyrobię się na święta 2014.

A Wam jak idzie otrząsanie się z przedzimowego snu? A może nie macie z tym problemów? Jak macie jakieś sposoby na ożywienie się i nabranie energii to ja czekam i proszę o porady! Bo jak mnie to znowu dopadnie w adwentowym okresie... Och miejmy nadzieję, że nie. Szczególnie, że tyle się zaczęło dziać!


A na koniec tradycyjnie linkownia - druga część listy "moich" blogów:


Chola linkuje:

Sen Mai za decytony inspiracji na co dzień do blogowania i życia. 
# Karolina Baszak za to, że dzięki niej nauczyłam się malować prawie tak pięknie jak ona;)
Kominek za całokształt i .in i .es. Dobrze się Kominka czyta.
# Ushii za cudowne i przytulne wnętrza.
# Ystin za wnętrza także, oraz za wyszperywanie wszelkich dekoracyjnych pomysłów.
Happyholic za wskazywanie banalnych i prostych sposobów na życiową radość.
One Little Smile za genialne grafiki i zdjęcia.
# Lifemager-ka za domową atmosferę którą przelewa na blog.
DaisyLine za urodę autorki i niesamowity styl!

...i to chyba tyle jeżeli chodzi o blogi które odwiedzam regularnie. W sumie nazbierało się ich 19 (być może jakiś ominęłam..). Są w nich te najpopularniejsze w polskiej blogosferze, ale i takie które odkryłam gdzieś przez przypadek, mniej uczęszczane. Tak powstała moja lista polskich blogów, całkiem niezły misz-masz jakby się przyjrzeć;)  


Follow on Bloglovin

sobota, 30 listopada 2013

Odliczanie czas zacząć!

Nie wiem dlaczego, ale przełom pewnego okresu czasu powoduje u mnie wzmożoną aktywność. Czy to planowanie, czy to zwiększona aktywność mózgu w ćwierćkuli dotyczącej marzeń.. A dzisiaj ostatni dzień miesiąca. Paskudnego listopada!

Grudzień to najsympatyczniejszy miesiąc w roku. Fakt, jest mi wtedy cholernie zimno, dni są takie krótkie, słońca prawie nie ma, z resztą śniegu często też nie. Ale jest za to wielkie odliczanie do świąt i sylwestra. Jak to napisała kiedyś moja koleżanka: w autobusie zostało puszczone Last Christmas i od razu wszyscy się do siebie uśmiechali. Coś w tym jest!

Powolutku dozuję u siebie okazywanie przedświątecznej euforii, chociaż wewnętrzna ekscytacja i myślenie o choince, prezentach i dekoracjach towarzyszy mi już od pierwszych dni po 1 listopada:) Dzisiaj Andrzejki, wigilia pierwszej niedzieli adwentu, chyba już czas przyznać się otwarcie, że przygotowania do świąt i budowanie magicznej atmosfery z wielką chęcią czas zacząć!

We ferworze planowania, list rzeczy do zrobienia/kupienia/załatwienia warto uprzyjemnić sobie czas odliczania kalendarzem adwentowym. Gadżet typowo nastawiony na dzieciaczki, ale czy tylko? A jeżeli nie cały kalendarz to może wieniec adwentowy? Nieco mniej zachodu, a stanowi on świetną przedświąteczną dekorację na stół. Ja w tym roku chyba zdecyduję się na to drugie. Muszę się spieszyć, w końcu czas zapalenia pierwszej świecy w adwentowym wieńcu, już jutro!










Kliknięcie na obrazek odeśle Was do źródła zdjęcia;)

Follow on Bloglovin

piątek, 29 listopada 2013

Maraton filmowy i moje wrażenia z filmów "Wyścig" i "Igrzyska śmierci: w pierścieniu ognia".

Wczoraj miałam okazję uczestniczyć w maratonie filmowym, organizowanym przez Niezależne Zrzeszenie Studentów Politechniki Warszawskiej. Odbył się on w Kinie Femina, i zakładał emisję trzech filmów: Wyścig, Igrzyska śmierci: w pierścieniu ognia oraz Thor:Mroczny świat, od godziny 22 do ciemnego o tej porze roku rana. Z góry przyznam, że obejrzałam tylko dwa pierwsze. Po 1. chciało się już spać a po 2. jakoś specjalnie mi na Thorze nie zależało;)



Zaczęło się filmem Wyścig. Czy jest to film warty obejrzenia? Zdecydowanie tak! Film ma formę dokumentu, a nawet biografii biorąc pod uwagę zaangażowanie prawdziwego głównego bohatera w jego realizację. Historia dzieje się w latach 70 i skupia się wokół rywalizacji dwóch wybornych kierowców wyścigowych Formuły 1 - Nikiego Laudy i Jasona Hunt`a. Uwielbiam historie z motoryzacją w tle i zapewniam, że każdy jej fan nie wyjdzie z filmu rozczarowany! Szczególnie, że do wszystkich scen statycznych, używane były PRAWDZIWE bolidy z epoki! Realizm wyścigów, jaki i wszystkich szczegółów wydarzeń jest naprawdę wysoki! Chociażby to jak porusza się bolid Laudy w scenie wypadku, dokładnie w ten sam sposób jak w materiałach archiwalnych... Także osoby mniej interesujące się wyścigami mają szansę na dobre kino - na ekranie rozgrywa się pojedynek dwóch wielkich osobowości, mających skrajnie różne postawy życiowe, zmagających się zarówno ze swoimi ambicjami jak i emocjami w stosunku do bliskich. Życiowe, dobre kino.

Jako drugi, została wyemitowana druga część Igrzysk śmierci. Nie oglądałam pierwszej części, nie miałam wręcz pojęcia w jakich realiach posadowiona jest historia i niespecjalnie mnie ten film wcześniej interesował. W pierwszych 15 min posiłkowałam się pytaniami do siedzącego kolegi "ale o co chodzi?" :) Po ok. 30 min mniej więcej wszystko pojęłam i mogłam oglądać bez pytań:) Jest to ciekawa historia ze śmiercią i buntem w tle z niewielką ilością humoru. Hollywoodzka gra emocjami, ciągła niepewność co za chwilę nastąpi. Na szczęście dramat głównych bohaterów zmiękczały kolorowe postacie drugoplanowe, a już najbardziej spodobała mi się futurystyczna moda z kapitolu, a w szczególności złotowłosa Effie:


Tamtejszy szołbiznes skutecznie rozweselał akcję filmu, mimo iż był zakotwiczony w dość traumatycznych dla tamtego świata wydarzeniach. Taka genialnie zaplanowana propaganda. Aczkolwiek każdy system ma jakąś wadę... I jej właśnie poszukiwali nasi główni bohaterowie.
Film zostawił nas w totalnej niepewności co będzie się dalej działo, gdzie są niektórzy bohaterowie - świetny zabieg, bo kolejną część obejrzałabym najchętniej od razu. Ciekawe tylko czy nie zapomnę o tym do kolejnej premiery.

Przyznam, że daaawno nie byłam w kinie. Przez ostatni rok nie było chyba wystarczająco ciekawego filmu który skusiłby mnie na wydatek po 60 zł na seans (dla 2 osób no i nie wstydzę się - doliczam sobie za popcorn, no bo co to za seans bez popcornu!). Odkąd tylko zobaczyłam zwiastun "Wyścigu" wiedziałam, że będę chciała go czym prędzej obejrzeć. W tym wypadku organizacja maratonu odbyła się w samą porę, czyli zanim udałam się na zwykły seans do kina;) No bo nie oszukujmy się - 17 zł (22zł dla osób spoza Politechniki Warszawskiej) za 3 filmy, to naprawdę okazja, a warto było pójść nawet na 2;) Zwykle jednak zamiast pojedynczego wyjścia do kina wolę kupować filmy jak już się ukażą na DVD, wychodzi tyle samo co za kino, a możemy wracać do filmów i oglądać bez końca. Także oby więcej filmowych maratonów!

Follow on Bloglovin

poniedziałek, 11 listopada 2013

Pomarańczowy.

Dziś będzie zabawa w kolory. Co mi chodzi po głowie widząc kolor pomarańczowy? Pierwsze to geodezja, jest to nasz wydziałowy kolor "branżowy":) Zaraz po tym przychodzi skojarzenie z jesienią. Piękną jesienią, spędzoną i w deszczu i w słońcu i pod kocem z kubkiem herbaty i z cytrusowym zapachem wokół.

Tak więc odziana w sweter i szlafrok, otulona kocem leżąc na poduszkach w ciepłych skarpetkach, popijać będę w blasku świec herbatę z cytryną i zajadać muffinki. Pomarańczowo się relaksując:





niedziela, 10 listopada 2013

W kosmetyczce w październiku.

Udało mi się w końcu uporać z mini recenzjami-poleceniami moich ulubionych kosmetyków w październiku. Dzisiaj krótko i na temat, ale za to zobaczycie same dobre rzeczy:) W przeciwieństwie do poprzedniego posta z kosmetyczki, tym razem więcej uwagi poświęcam kolorówce. No to zaczynamy przegląd!

1) Balsam do ciała Neutrogena Intense Repair


Od dawna chciałam przyjrzeć się z bliska kosmetykom Neutrogeny po tym, jak kilkukrotnie użyłam ich kremu do rąk podebranego mamie. Testowany balsam jest świetny, doskonale nawilża, szybko się wchłania, ma niezbyt rzadką konsystencję jak na balsam i nie pachnie. To zdecydowanie atut, pachnące balsamy nie są moimi ulubionymi. Mogę się nim przed snem cała nakremować i nie mam problemu z tym, że przeszkadza mi jakiś intensywny zapach. Pozbyłam się również kłopotów z suchymi łokciami i łydkami (a wierzcie lub nie ale miałam z tymi ostatnimi duże problemy - biały naskórek i uczucie szczypania). W domu używam tego balsamu także jako kremu do rąk, jedno naciśnięcie pompki i krem zaaplikowany.


2) Cienie do powiek Oriflame Pure Colour



 Używacie cieni do powiek? Jeżeli nie, albo macie tylko 2-3 kolory które czasem nakładacie, koniecznie sprawcie sobie taką paletkę! 8 idealnie pasujących do siebie odcieni od rozjaśniającego do mocno kryjącego ciemnego w 3 wariantach: zielenie i brązy, niebieskości i fiolety oraz beże i szarości. Ja wybrałam zestaw z moim ulubionym kolorem zielonym i jestem zachwycona. Bawię się kolorami i stosuję połączenia kolorów jakich z dwóch różnych opakowań pewnie bym ze sobą nie zestawiła. +10 do kreatywności w makijażu! Nie mówiąc już o tym, że mamy jedno małe pudełeczko cieni z rozwiązaniem na dzień i na wieczór. Jest jednak mały minus - cienie mogły by być nieco trwalsze, po całym dniu w biegu, zostaje ich nie za wiele na powiekach. Tyczy się to tych jasnych i transparentnych.



3) Lakier do paznokci Lancome Vernis in Love


Lakier o bardzo płynnej konsystencji, z małym, klasycznym pędzelkiem rozprowadza się bardzo dobrze. Schnie bardzo szybko, szybciej niż niektóre lakiery afiszujące się na opakowaniu swoim szybko-schnięciem. Mała pojemność (6 ml) jest dla mnie dużym plusem. Zawsze miałam wyrzuty sumienia gdy kolor mi się nudził, albo nie zdążyłam go zużyć i wysychał.. Takie marnotrawstwo może w tym wypadku będzie ograniczone. Jeżeli chodzi o krycie, jasny kolor prezentuje się ładnie już przy jednej warstwie lakieru, ale ciemnego powinniśmy nałożyć dwie. Prawie w ogóle nie odpryskuje, ale po 2 dniach jest już mocno wytarty na końcówkach paznokci.

4) Kredka do oczu Oriflame Beauty Smooth Definer



Kreska nad okiem towarzyszyła mi odkąd zaczęłam używać kolorowych kosmetyków czyli... od dawien dawna. Są kredki które lepiej leżą w ręku i które niespecjalnie dobrze się sprawują. Najgorsze zawsze było temperowanie (och ta zapychająca się temperówka!). Nigdy też nie natrafiłam na poprawną kredkę, wysuwaną z plastikowego opakowania. Aż spotkałam Ją. Jest I D E A L N A. Pozwala narysować cienką precyzyjną kreskę, ale jej gryf nie jest za cienki, a takie niestety spotykałam. Jednak najważniejszy i największy plus to trwałość. Narysowana kreska jest po prostu niezniszczalna! Oczywiście nie mówię tu o roztarciu siłowo wacikiem, ale zdarzyło mi się zasnąć z kreską na powiece.. Rano tusz był skruszony, cieni nie było, a kreska jak narysowałam tak została. Oczywiście nie powtarzajcie tego w domu:)

5) Olej do włosów Sesa

To moje odkrycie, ale jeszcze wcześniejsze niż październikowe.. Na tyle ważne, że zasługuje na odrębny post. Już niebawem!



Mieliście już do czynienia z tym kosmetykami? Jeżeli tak, koniecznie podzielcie się swoimi opiniami w komentarzach!

poniedziałek, 4 listopada 2013

Miesięczny kalejdoskop - październik'13

Z czym wam się kojarzy październik? Pierwsze dni na uczelni, pomarańczowo-żółte aleje w parku i pierwsze w sezonie aromatyczne i rozgrzewające herbaty. Październik to dobry miesiąc. Pozytywny i pełen energii. Szczególnie kiedy wygląda jak ten, który nas właśnie opuścił. Ciepły, często słoneczny. Do tego jeszcze miód i maliny które są na krzakach do pierwszych przymrozków:)

Formuła tygodniowych kalejdoskopów mnie wyczerpała. Studiowanie systemów informacji przestrzennej okazało się nie być tak fascynujące i dające możliwości nader kreatywnego spędzania każdej godziny dnia jak się spodziewałam, to też i tygodniowy upadł. Ale pomalutku. Będziemy wspominać miesięcznie.



1/ Przygotowania do zimy - ładne i bardzo ciepłe, podszyte polarkiem rękawiczki. Moda prosto z marketu budowlanego Jula:P
2/ Zbieranie liści to idealny sposób na to, aby ponownie poczuć się dzieckiem i zapomnieć o dorosłych problemach!
3/ Hand made metki do hand made biżuterii.
4/ Kawa, herbata i ciastko w powrocie z rowerowej wycieczki w KolarskiEU
5/ Złota, piękna jesień w Łazienkach Królewskich!
6/ Przewiało i zapaliło... Nie chcąc tego doświadczyć stosujcie moje zapobiegacze przeziębieniowe! Ja już też je stosuję...
7/ Chyba lubię kolor zielony. Do takiego wniosku doszłam przy robieniu porządków w koralikowych zbiorach.
8/ I na rowerze! Pogoda bywała idealna!
9/ Moja mała jak na razie produkcja koralikowo-szydełkowych bransoletek. Bransoletki choli.



Chola linkuje:

Dzisiaj nieco inaczej. Chcę skomponować listę blogów na które regularnie zaglądam. Dzisiaj przedstawiam Wam pierwszą turę miejsc, które wg mnie są godne regularnych odwiedzin.

# Tekstualna i spółka za piękne dziecię i za piękne o życiu z dzieciem pisanie. 
Art attack {be inspired} za power w działaniu, za to, że nie pisze co zrobić, co zrobi, tylko opisuje co już zrobiła. A jest tego tyle że z 10 blogerów można by wydarzeniami obdarzyć:)
Design your life za piękne przedmioty i wnętrza, za inspirujące, kolorowe zdjęcia.
Fashionelka za profesjonalny lifestyle blog i idealne dodatki (torebki<3)
Niebałaganka za pomoc w ogarnianiu życia (czyli domu:))
E for Event za kreatywność i szczere pamiętnikowe posty
# The Adamant Wanderer za podróże i jedzenie. Za to, że mimo iż jestem osobnikiem stacjonarnym, dzięki Uli widziałam już pół świata.
# Styledigger za idee slow life`u i za świetne pióro.
Charlize mystery za high fashion from Poland i idealnie urządzony salon;)
# Pikapolina za najpiękniejsze na świecie prace w technice haftu koralikowego.

sobota, 2 listopada 2013

Kilka sposobów na walkę z przeziębieniem

Piękną wiosnę mamy tej jesieni! słoneczko, ciepełko. Trochę ta aura jest zdradziecka, bo uzbrojeni z rana w ciepłą kurtkę, biegając w dzień po mieście łatwo możemy się zgrzać, zawieje wiaterek, moment osłabionej odporności ... i bęc! Wstajesz rano z obolałym gardłem lub/i tępym bólem głowy.


O przeziębieniach i chorych zatokach wiem dużo. Nie wszystko, ale doświadczenia mam sporo w tej materii. Odpornością mój organizm nie grzeszy, ale jakoś musimy dawać sobie radę. Dlatego o ile tylko zauważę nawet najmniejszy objaw osłabienia, wytaczam domowe armaty antyprzeziębieniowe!

1. Mleko+miód+masło
Do kubeczka pełnego mleka dodajemy łyżeczkę masła (prawdziwego z krowiego mleka, nie żaden mix tłuszczowy!), oraz 1-2 łyżeczki miodu naturalnego. Zagotowana lub mocno podgrzana w mikrofalówce mikstura (spożywana jeszcze póki gorąca) jest balsamem na podrażnioną błonę śluzową gardła. Świetnie rozgrzewa całe ciało, dlatego najlepiej pić to przed położeniem się do łóżka.  Dzięki stosowaniu tego napoju, przeszedł mi ostatnio dość uciążliwy katar i ból gardła - dlatego jest to mój faworyt!



2. Chleb+masło+czosnek+sól do smaku
Szczególnie dobre w wypadku gdy łapie nas gorączka. Czosnek może obniżyć rosnącą temperaturę ciała. Jest on naturalnym antybiotykiem, więc zabije bakterie powodujące infekcje. Fakt, zioniemy potem aromatycznym ogniem, ale da się z tym oswoić. Korzyści są niewspółmierne ze stratami!



3. Czarna herbata+cytryna+miód
Klasyka gatunku. Powyższy zestaw w zasadzie jest bardzo tradycyjny i nie powinniśmy się ograniczać tylko to niego. Herbata pyszna jest również z konfiturami (malinowa, mniam!), goździkami, pomarańczami. Ważne by było odżywczo i rozgrzewająco.



4. ...domowa nalewka
Co tu dużo mówić.. Działanie czysto rozgrzewające, choć wiem że w nalewkach mojej mamy mogę znaleźć dużo ekstraktu z owoców i dodatków.

5. Napar z szałwii
Na drapanie i szczypanie w gardle najlepsze jest płukanie naparem z szałwii. Ma ona działanie antyseptyczne, przez co doskonale zwalcza infekcję i ból gardła. Najlepiej płukać rano i wieczorem, zamiast pastylek do ssania na ból gardła - idealne!

6. Owoce+warzywa
Czyli po prostu uzupełnienie diety w dużą ilość witamin. Ze szczególnym upodobaniem spożywajmy produkty z dużą zawartością witaminy C, bo po co brać żółte piguły jak można zajadać się cytrusami, popijać sokiem z czarnej porzeczki najlepiej od mamy, czy babci i dodatkowo zagryźć przepysznym egzotycznym kaki. Nie oszukujmy się - dobrze odżywiony organizm to mocny organizm.




Na zakończenie chcę wam tylko powiedzieć, że to nie jest tak, że jestem ortodoksyjnym przeciwnikiem leków farmaceutycznych. Oczywiście korzystam z ogólnie dostępnych tabletek na doraźne bóle głowy, ale staram się nie zjadać połowy apteki przy okazji niewielkiego zaziębienia. Wszystkie popularne medykamenty z reklam, które możemy stosować specjalnie na objawy przeziębienia i grypy, nie licząc tego ze mają w składzie paracetamol lub ibuprofenum, dają dokładnie te same efekty co niektóre ze sposobów które wyżej wymieniłam - jest to rozgrzanie organizmu, a co za tym idzie pobudzenie go do walki z infekcją, a także udrożnienie górnych dróg oddechowych. Świadomie staram się więc sięgać bo bardziej tradycyjne metody zwalczania pierwszych oznak przeziębienia. Spożywam dzięki temu mniej chemii i mam nieco więcej w portfelu.

sobota, 26 października 2013

Moda męska.

Większość z was słyszała zapewne o poczynaniach Filipa Chajzera na Warsaw Fashion Weekend. Kontrowersyjna akcja echem odbiła się w blogosferze i poza nią, budząc skrajne emocje. W odpowiedzi na liczne komentarze powstał kolejny materiał, tym razem na Fashion Week'u w Łodzi (do obejrzenia TUTAJ). I dziś będzie o tym.

Prześmiewczy, przerysowany materiał, pan prowadzący momentami irytujący w zachowaniu i ignorant. ALE. Mimo wszystko chciałabym zwrócić uwagę na jedną rzecz, która została słusznie wyśmiana. Nowa Moda Męska.


Ciężko mi się pogodzić z tym, jak dzisiaj wygląda ponad połowa mężczyzn z grupy dbających o swój wizerunek i styl. Wystarczy się rozejrzeć po ulicy. Wystylizowani, przebrani chłopcy, w obcisłych spodniach (nie boli ich tam nic?), albo w spodniach z krokiem w kolanach i wąziutkich w łydkach. Z dekoltem w bluzeczce odsłaniającym przyprószone owłosieniem czy też wydepilowane biusty męskie, obowiązkowo lenonki lub raybany i nie daj Boże torebka przewieszona na łokciu. To co na ulicy często też i w internecie...

Ciężko być blogerem mody męskiej. Trzeba zwrócić na siebie uwagę nie zatracając własnego 'ja'. Nie każdemu się to udaje. Faceci mają trochę gorzej od kobiet jeżeli chodzi o akceptację społeczną takich zainteresowań - w naszym gatunku to nie oni są od przebieranek i strojenia się. Z tego względu łatwo o przekroczenie pewnej granicy i ośmieszenie się. Męskie blogi modowe dzielą się na 3 grupy:

1. blogi gdzie znajdziesz prawdziwego faceta, ubranego niebanalnie ale z klasą, podążającego za trendami, ale nie ślepo w nie zapatrzonego. Często to też po prostu, najzwyczajniej w świecie DOBRZE UBRANY FACET. Coś jak Mr.Vintage , czy Outdersen.
2. blogi zagubionych chłopców którzy wyglądają jakby byli poprzebierani, ale usilnie lansują taki "swój styl". Raczki nieboraczki, mniej lub bardziej stylistyka bezradnych męskich nóżek. Ten typ często garnie się na imprezy takie jak pokazy mody i feszynłiki a ich outfity są zaczerpnięte z ich "zewnętrza" (cytat z materiału F.CH.) ;)
3. blogi prześmiewcze, groteskowe... Jak na przykład TEN ;)

I w tym miejscu chciałabym się zwrócić do grupy nr 2, choć zapewne jej większość umieściłaby siebie w grupie nr 1. Panowie! Ja rozumiem, że Marc Jacobs wskakuje czasami na czerwony dywan w koronkowej sukienko-koszuli! Ale nie każdy z was może zostać kontrowersyjnym artystą szczególnie, że wielu po prostu powiela pewną chłopięcą (nie, no tutaj użycie słowa męskie zakrawało by o bluźnierstwo) modę na takie.. dość specyficzne stylizacje. Nie jesteście wyjątkowi. Jest was zbyt wielu podobnych, jednakowo kiepsko ubranych.

Nie chodzi mi też o to, że przeszkadza mi wasza pasja jaką jest moda i stylizacja. O nie! Chciałabym abyście czasem jednak spojrzeli w lustro przed wyjściem z domu, czy zrobieniem zdjęć i obiektywnie spojrzeli, czy aby na pewno wyglądacie w tym dobrze, czy wasz ubiór pasuje do waszej sylwetki i osobowości. Są faceci modni i męscy, uczcie się od najlepszych. Nie róbcie z siebie ofiar mody i losu.

niedziela, 20 października 2013

Niedzielny slow food.

Nie jestem rannym ptaszkiem. Każdy wolny dzień wykorzystuję na pobudkę "aż się wyśpię" - zwykle po godzinie 10. To pierwsza z moich przyjemności weekendowych. Drugą jest posiłek. Powolny, starannie dobrany, niedzielny posiłek śniadaniowy. Czasem nawet wyjdę przed śniadaniem po świeże pieczywo, a to co się na nim znajdzie często zależy od zawartości lodówki, bo przecież należałoby wszystko wykorzystać. A jak już mam świeży chleb to jedna kromka obowiązkowo tylko z masłem, z zakładu do którego mleko niegdyś oddawali moi dziadkowie (taki tam sentyment). Wszystko popijane najczarniejszą herbatą z miodem i cytryną.


Krowi szkocki kubek, a w tle obowiązkowa blogowa lektura poranna. Odkąd codziennie śledzę zmiany na bloglovinie zajmuje mi to coraz mniej czasu (kiedyś zanim wszystko przeczytałam mijała ponad godzina). Urok systematyczności.


A za oknem.. drzewa niestety zaczynają nam w Warszawie łysieć. Nostalgicznie, ale cóż z tego, teraz będziemy czekać na śnieg!

piątek, 4 października 2013

Pancakes!

Dziś na gościnnych występach, mój domowy kucharz Mateusz. Wczoraj stworzył na obiad oryginalne amerykańskie pancakes, a dla Was - przepis instrukcję w postaci kolażu (całość wykonana w Samsungu Note 2, ale możliwości!). Podstawowy przepis STĄD. Zatem bierzcie i jedzcie!


piątek, 27 września 2013

Polyvore sets part two.

Buszowanie w sieci w poszukiwaniu modowych inspiracji i wertowanie sklepów online jest przeze mnie dużo bardziej lubiane niż spacery po sklepach stacjonarnych. Przepychanie się w tłumie, przebywanie w ciągłym zgiełku i hałasie - bardzo tego nie lubię (sklepie Stradivarius, mocą w głośnikach sprawiasz że podchodzę tylko do pierwszego stołu i wychodzę!). Dlatego też z przyjemnością, przy kawie zapoznaję się szczegółowo z ofertą naszych sklepów i z określonymi celami z przyjemnością wyruszę na szybką rundkę przymiarkową. Czasem nawet pokuszę się o zamówienie przez internet, jedne buciki, jak chwaliłam się na facebooku, już do mnie jadą!

Jak widać po poniższych kolażach jest mi zimno ostatnimi czasy, o czym świadczą grube swetry i kolory czerwieni. Nie wiem czemu, ale ta jesień będzie dla mnie beżowo-złota. Taki kaprys, taki mój mini trend w wielkim świecie mody.

A Wy jak wolicie robić zakupy, online czy stacjonarnie?







czwartek, 26 września 2013

Wykorzystaj jesień na swoją korzyść!

Jeszcze dwa tygodnie temu niebo łaskawie zlewało na nas promienie słońca, potem lało na nas wyczerpującym deszczem, pogoda staje się coraz mniej przewidywalna, ale z pewnością jest coraz ZIMNIEJ. O godzinie 19 jest już ciemno, wieczory stają się długie i męczące. Na mojej tablicy facebook`owej zalewają mnie posty znajomych o nadchodzącej depresji jesiennej i złym nastroju. Przyznam się, że mnie też przez chwilę dopadło.. ale trzeba w końcu odbić piłeczkę i powiedzieć sobie STOP. Zaczynam działać!



Znam osoby które bez pewnej dawki słońca, robią się rzeczywiście osowiałe i zmęczone. Dodatkowo same się w tym nakręcają powtarzając jak mantrę "Kiedy skończą się te chmury?!". Nawet jeżeli rzeczywiście potrzeba im słońca do produkcji ludzkiego chlorofilu, to czy nie można by na spokojnie, jak mantry powtarzać "Czuję się dobrze"?

Wracając jednak do konkretów: zarówno na nudę, jak i malkontenctwo najlepsze jest DZIAŁANIE. Pomyślcie sobie, mamy teraz dłuuugie, zimne wieczory, nie chce się nigdzie wychodzić, mamy naprawdę dużo czasu dla siebie, dla domu i rodziny. Tylko od nas zależy czy dobrze wykorzystamy ten czas, czy będziemy przesiadywać na pudelku i fejsie w oczekiwaniu na sen po to, aby wstać, pójść do pracy/szkoły i następnie cały kolejny dzień i czas wolny koncertowo przebimbać...


No ale co ja będę mogła/mógł zrobić?


1) POSPRZĄTAJ - Banaaaalne, no ale naprawde niewiele jest na świecie osób które regularnie robią wokół siebie porządki, nie gromadzą nie potrzebnych rzeczy, a jeżeli już to wspaniale je segregują. Rozejrzyj się dookoła, czy ta sterta ubrań na krzesełku nie jest nieco przerośnięta? A jeżeli okaże się, że nie masz gdzie jej schować bo Twoja szafa pęka w szwach, a jej dno nie było przez Ciebie oglądane od 5 lat - to znak, aby pozbyć się starych rzeczy, posegregować, oddać dla ubogich, sprzedać i się od nich uwolnić. Szuflada w biurku, po co ona właściwie istnieje? Nie używasz jej pewnie dlatego, że w mig zawaliłaś/eś ją papierzyskami i niepotrzebnymi przedmiotami. Otwórz, wywal zawartość na podłogę, posegreguj, zainwestuj w przegródki. Świat stanie się lepszy.

2) POCZYTAJ - Książkę, gazetę, ebooka. Zabiegane te nasze czasy, czytamy w pociągach, autobusach, w międzyczasie. Zróbmy sobie rytualny czas czytania codziennie 0,5-1,5 godziny. Stwórzmy listę książek do przeczytania i gazet które chcemy śledzić. Z gorrrącą herbatą lub kawą siadajmy w wygodnym fotelu, wyłączmy telewizor (jeżeli takowy posiadacie), komputer, wyciszcie telefony i delektujcie się lekturą. To najlepszy sposób na oderwanie się od rzeczywistości.

3) NAUCZ SIĘ JĘZYKA - Czytaj, oglądaj filmiki w internecie, filmy bez napisów, rozwiąż zadania. jestem przekonana, że macie w domu podręczniki lub/i notatki do rozwiązywania z dawnych kursów, które jeszcze nie zostały skończone. Jeżeli nie, szukaj w internecie, w aplikacjach. Na wiosnę będziesz mógł swobodnie jechać za granicę bez rozmówek.

4) NAUCZ SIĘ ROBÓTEK RĘCZNYCH - Do tego wcale nie trzeba mieć obcykanej w temacie mamy ani babci. W internecie jest multum darmowych tutoriali które pomogą Ci zgłębić tajniki szydełkowania/robienia na drutach/haftowania/scrabbookingu/sutaszu/robienia biżuterii/szycia/etc. Inną możliwością są książki lub udział w specjalnym kursie, na którym instruktor pokaże Ci jak wykonać daną rzecz. Takie kursy w większości odbywają się w przemiłych kawiarniach, a to chyba kolejny przyjemny sposób na spędzenie wieczoru.

5) NADRÓB FILMOWE ZALEGŁOŚCI - Miałeś dwa miesiące temu iść do kina na ten, tamten i jeszcze ten film, ale wciąż coś. Teraz jest najlepszy czas na wypożyczenie tych filmów (powinny już ukazać się na DVD) filmów i nadrobienie zaległości!

6) TESTUJ SMAKI - Ochłodzenie klimatu sprzyja gotowaniu i wszelkim kuchennym rewolucjom. Kuchnia wytwarza ciepło, a wiadomo sezon grzewczy się rozkręca, stanie przy ciepełku, gdy na dworze ziąb, to sama przyjemność! No i zjeść lepiej niż zwykle można przy okazji. (Tak, jestem zmarzlakiem).

7) PIELĘGNUJ - Siebie. Zrób sobie porządny manicure, kąpiele dłoni, pedicure, nałóż maseczkę na twarz - jednym słowem pochyl się nad swoją zmęczoną po wakacyjnych wojażach skórą. Z pewnością po odpowiednich zabiegach odwdzięczy Ci się ładnym widokiem w lustrze!

8) ODKOP - Swój pulpit w komputerze. Mój pulpit co około 3 miesiące wymaga gruntownego sprzątania. Niestety nie potrafię nad nim zapanować i kończy się to zawsze tym że całe 16 cali zagracone jest miliardem ikonek. Niepotrzebne już pliki wyrzuć, zdjęcia i dokumenty posegreguj, niepotrzebne skróty usuń. O, nagle pojawiło się to zdjęcie na pulpicie sprzed pół roku? Super! To samo możesz zrobić ze swoim biurkiem jeżeli wymaga ono uwagi.



Ja wiem, że możliwości są nieskończone, wymieniłam te, które sama mam zamiar wykorzystać! Macie jeszcze inne, swoje sposoby na kreatywne i wartościowe spędzenie długich jesienno-zimowych wieczorów? Czekam na Wasze propozycje!